piątek, 18 lipca 2014

"Dla chwały ludzkości!" Rozdział 1

1 września 850 roku
Przyglądałem się szkoleniu 104 korpusu kadetów, by móc wstępnie wyłonić przyszłych członków Mojego Oddziału. Póki co wszyscy wyglądali na przerażoną karmę, no, może z paroma wyjątkami. Keith jak zawsze sprawiał wrażenie przerażającego tyrana.Cóż, taka była jego rola i odgrywał ją znakomicie. W rzeczywistości był jednak całkiem sympatycznym gościem, lubiącym dramaty, tragedie i romanse, mimo to jest doskonałym żołnierzem, bezwzględnie wykonującym rozkazy. I tego ma nauczyć tą porcję mięcha dla Tytanów.
"Oho, zaczyna się"- pomyślałem, gdy podszedł do dziewczyny, trzymającej w dłoni coś przypominającego piłkę. Z miejsca w którym się znajdowałem ciężko było mi określić czym był owy okrągły kształt, jednak po wysłuchaniu serii przekleństw jej przełożonego zdołałem się domyślić, że ta gówniara ukradła ziemniaka! Miałem wrażenie, że moje policzki poczerwieniały ze złości. Myślicie pewnie- "Ziemniak? Pff, ludzie kradną dużo cenniejsze rzeczy i jakoś nikt się tym specjalnie nie przejmuje". No tak, macie rację. Tyle że nie mówimy tu o pierwszym lepszym człowieku, a o kandydacie na żołnierza! Nie bez powodu hasłem Odziału Stacjonarnego jest "For Order and Peace" a Zwiadowczego "For the Glory of Humanity". MY mamy być nadzieją ludzkości! MY mamy stać na straży prawa! Jeśli nie może uszanować najprostszych zasad moralnych, co się stanie, gdy będzie miała wymierzać sprawiedliwość?  Gdy tylko na nią patrzyłem czułem wstręt. Hmm.. to dopiero początek, może następny dzieciak powie coś oryginalnego..?
 Następną godzinę przysłuchiwałem się odpowiedzią na pytania typu: "Co tu robisz?", "Po co tu jesteś?". Większość odpowiadała coś w stylu " Dla majestatu króla" albo "By przyczynić się do zwycięstwa Ludzkości"- mimo, że brzmiało szczerze ,to tekst mało oryginalny. Nieliczni przyznawali się do chęci życia w Wewnętrznym Mieście, co równało się ambicjom dostania do Żandarmerii. Im dłużej słuchałem tych tłumaczeń tym bardziej się załamywałem. Te dzieciaki nic nie wiedzą. Nie są świadome jak ogromną przewagę nad Ludźmi mają Tytani. "Jestem tu po to, Sir, by wymordować wszystkich Tytanów i przywrócić Godność Ludzkości"- gadaj zdrów! Tacy ponoć smakują najlepiej.
Wieczorem, po uświadomieniu sobie, że jeżeli Keith zawali, i nie wychowa ich jak trzeba, to cała rasa ludzka jest w czarnej dupie, musiałem złożyć raport mojemu Dowódcy.
Po tym jak pojawiłem się w jego biurze, burcząc coś o ambitnej karmie dla Tytanów, kazał mi zostać jeszcze na chwilę. Nigdy nie odmówiłem wykonania jego rozkazu, tak było i tym razem. Posłusznie usiadłem i czekałem na to, co miał mi do przekazania Erwin.
- Zatrzymałem Cię po to, aby zasięgnąć rady- wyraz mojej twarzy nie zmienił się w najmniejszym calu, mimo mojego zdziwienia. Pokiwał głową i kontynuował- Jak wiesz, śmiertelność naszych misji wynosi zawsze minimum 30% żołnierzy. To 30% często podnosi się do nawet 50%. Te dane niepokoją mojego zwierzchnika, Wszech Kapitana Dallisa Zacklaya. Jako Głównodowodzący Korpusu Zwiadowczego dostałem rozkaz zmniejszenia liczby śmiertelności do niezbędnego minimum. Analizowałem wszelkie możliwe rozwiązania tego problemu, jednak jedyne jakie wydaje mi się sensowne, to solidne przeszkolenie, pod kątem bezpośredniej walki z Tytanami. Nie oszukujmy się ale mimo, że Keith Shadis jest doskonałym instruktorem, to nawet On nie jest w stanie poukładać tych dzieci do końca. Więc mój plan wygląda następująco: Po podstawowym przeszkoleniu, i wyborze przez Kadeta Oddziału Zwiadowczego, dostanie się On pod skrzydła mentora, będą to najlepsi z najlepszych Zwiadowców, między innymi Ty, Ja, Hanji, Petra Ral. Erd Gin i jeszcze kilku innych wybranych przeze mnie.Chciałbym dowiedzieć się co Ty o tym myślisz?
- Widzę, że naprawdę wybrałeś najlepszych. Według mnie, jeśli program treningowy będzie odpowiednio wymagający, Twój plan może się powieść. Powiedz tylko od kiedy zaczynamy.
- Od razu po ukończeniu przez 104 Oddziału Kadetów podstawowego szkolenia.
'To Ci idioci" pomyślałem, po czym podziękowałem za informację, zasalutowałem i wyszedłem. W drodze do mieszkania myślałem jak będzie to kłopotliwe i niewdzięczne zajęcie. Westchnąłem ciężko przekręcając klucz w zamku. We wnętrzu panowała przyjemna ,świeża atmosfera.Wziąłem szybki prysznic, od razu kładąc się do łóżka i śniąc słodkie sny o mordowaniu tych tępych i wielkich antagonistów...

/Dochodzę do wniosku, ze te moje rozdzialiki coś strasznie krótkie x3 Następnym razem postaram się to naprawić :) Branoc/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz